05 czerwca 2013

NOAlab, czyli jak swego czasu napaliłam się na nowości.


Witajcie,

Niedobra ja, nie dość, że dawno nie pisałam, to jeszcze mam mega zaległości w czytaniu co tam u Was, ale jak tylko przyjdzie więcej niż odrobina wytchnienia, to sprawdzę, co mnie ominęło!

Dziś mam dla Was recenzje dwóch produktów z NOAlab - czyżby sklep zamknęli tak na marginesie? Rozreklamowała ich swego czasu Alina, a że asortyment był dość oryginalny, to postanowiłam się skusić, mimo że z reguły sceptycznie podchodzę do recenzji tak popularnych blogerek (no tak mam i już, szczególnie jak są ciągle same pozytywne).

Trafiło do mnie Serum-olejek z wit. C, jogurtem, żurawiną i borówkami oraz Żywa woda z grejpfrutów. Brzmi nieźle, prawda? Ceny już takie niezłe nie są, dlatego wzięłam jedynie dwie rzeczy.




Opis serum ze strony producenta:


Serum-olejek zawierający organiczne ekstrakty z jogurtu, żurawiny i borówek, delikatną bazę olejową oraz estrową postać witaminy C (5%) to koktajl witamin, antyoksydantów, minerałów i innych substancji aktywnych o efektywnym działaniu.
Przeznaczenie:
- dla cery młodej, z pierwszymi oznakami starzenia, wrażliwej, zanieczyszczonej i trądzikowej,
z przebarwieniami.

Właściwości i działanie
  • silnie nawilża i wzmacnia barierę ochronną skóry,
  • zawiera koktajl witamin E, C i B (B2, B6, B9)  w naturalnej postaci, niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych (omega 3-, 6- i 9-) oraz minerałów dzięki czemu:
     - chroni skórę przed wpływem szkodliwych czynników środowiska zewnętrznego,
     - chroni skórę przed wpływem wolnych rodników,
     - opóźnia procesy starzenia się skóry  [może być stosowane prewencyjnie przed wystąpieniem
        pierwszych oznak starzenia a także po ich pojawieniu się w celu spowolnienia dalszych etapów],
     - reguluje prace gruczołów łojowych, normalizuje wydzielanie sebum,
     - wzmacnia naczynia włosowate,
     - sprawia, że skóra jest elastyczna, miękka i gładka,
     - działa przeciwzapalnie,
     - poprawia koloryt skóry,
  • serum jest bardzo wydajne i na jedną aplikację wystarcza użycie zaledwie kilku kropli,
  • może być stosowane zarówno na twarz, szyję i dekolt, a także miejscowo w razie potrzeby na innych powierzchniach ciała,
  • nie działa komodogennie (nie zapycha porów).

Produkt przychodzi do nas "w częściach" - krótko mówiąc musimy troszkę poprzelewać i pomieszać.
Oprócz tego, że serum ma ładną, wygodną buteleczkę i że jest wydajne, nie mogę powiedzieć o nim nic. Bo i robi jedno wielkie NIC. Nie jestem w stanie zmierzyć czy i w jakim stopniu wpływa na wolne rodniki i czy chroni skórę przed starzeniem, ale co do innych obiecywanych właściwości mogę się wypowiedzieć.



SKŁAD:
 Helianthus Annuus Seed Oil**, Lecithin**, Yogurt Extract***, Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract**, Vaccinium Myrtillus Fruit/Leaf Extract**, Vaccinium Angustifolium Fruit Extract**
 ** surowiec organiczny
*** ze względu na zawartość ekstraktu z jogurtu, receptura nie jest przewidziana dla wegan.
 Zwiera fosfolipidy rozproszone w biomimetycznym oleju ze słonecznika oraz organiczne ekstrakty
z jogurtu, żurawiny, borówki czarnej i borówki amerykańskiej.


Nie zmniejsza przetłuszczania buzi, nie działa przeciwzapalnie, nie poprawia kolorytu, nie wygładza skóry.
W dodatku zapycha pory i średnio się wchłania, a miałam już inny produkt tego typu więc widzę różnicę. Na dzień się moim zdaniem nie nadaje, a już na pewno nie dla przetłuszczających się cer. Nie oczekiwałam oczywiście, że będzie leciutkie i wchłonie się do matu - w końcu to serum-olejek...

Zużyłam pół buteleczki. Nie wiem, może po prostu na moją skórę nie działa, bo fanki tego produktu jednak są. Gdyby któraś z Was była jednak zainteresowana i chciała sprawdzić serum na sobie, to zapraszam do góry strony na wymianę, tam sobie siedzi i czeka na dobrą propozycję :-)



Żywa woda - opis producenta:

Woda otrzymywana w procesie destylacji flash bezpośrednio z wnętrza świeżych owoców to naturalny roztwór o wysokiej biozgodności z komórkami ludzkiej skóry.
Dostarcza im niezbędne składniki odżywcze, sole mineralne, pierwiastki śladowe oraz olejki eteryczne w ich naturalnym otoczeniu (wodna dyspersja olejku eterycznego).
Zawiera dodatek (2%) bio-konserwantu produkowanego przez bakterie Lactobacillus (Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate) o aktywności przeciwbakteryjnej i przeciwgrzybiczej
oraz właściwościach nawilżających skórę.

Żywa woda roślinna:
  • łatwo przenika w głąb komórek skóry,
  • przenosi substancje aktywne oraz zwiększa naturalną energię życiową i zdolność odnowy komórek skóry,
  • odżywia i nawilża skórę, dzięki synergii składników aktywnych,
  • zwiększa aktywność biologiczną innych substancji zastosowanych w recepturach kosmetycznych,
  • jest dobrze tolerowana nawet przez osoby o bardzo wrażliwej cerze, skłonnej do alergii.

Żywa woda z grapefruitów:
  • posiada orzeźwiający zapach charakterystyczny dla świeżych grejpfrutów,
  • wpływa na układy enzymatyczne komórek skóry,
  • działa energizująco i odżywczo,
  • rozświetla i poprawia koloryt skóry, redukuje przebarwienia,
  • oczyszcza i orzeźwia skórę,
  • poprawia elastyczność i sprężystość skóry,
  • przywraca skórze odpowiedni poziom pH,
  • działa ściągająco na pory, łagodzi wypryski, zmniejsza łojotok,
  • wykazuje właściwości przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe i przeciwzapalne,
  • zapewnia utrzymanie prawidłowego stopnia nawilżenia skóry,
  • wzmacnia słabe, cienkie włosy i nadaje im połysk .




SKŁAD:
Citrus grandis Fruit Water*, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate


Po przygodzie z hydrolatem oczarowym, który działał u mnie świetnie, poczułam się zachęcona do stosowania tego typu produktów, a raczej zawsze toniki i inne takie traktowałam po macoszemu i używałam "jak mi się przypomni". Myślę, ale super, taka woda, to musi być cud, miód i szał stulecia.  
Właściwie to nie wiem czego oczekiwałam :-) Butelka była poręczna, bo z atomizerem (wodę już zużyłam), zapach lekko kwaskowy. Oczywiście żadnego rozjaśnienia, czy redukcji przebarwień nie było, nie ma co się łudzić. Nawet odświeżenia nie uraczyłam, więc fanki wody termalnej, która takie właściwości ma, byłyby rozczarowane.

Jako mgiełka na włosy - porażka, były jakieś takie tępe w dotyku. Za to jedyne, co zauważyłam, to zwężenie porów zaraz po użyciu.


Krótko mówiąc, u mnie okazały się to zbędne gadżety, za które zmarnowałam - 36,50zł/30ml serum i 25,90zł/130ml woda. Nawet jeśli wznowią sprzedaż, to na własną rękę na pewno więcej produktów nie kupię, a szkoda, bo zapowiadało się nieźle. Wrócę do sprawdzonych albo jak zawsze wyhaczę coś nowego, czego będę żałować lub nie, to się okaże :-)


Macie doświadczenia z tymi kosmetykami?


Do przeczytania,

Stref.


22 komentarze:

  1. Nie miałam ich jeszcze :-) też uwielbiam hydrolat oczarowy, to mój nr 1. Szkoda, że się nie sprawdziły, składy mają świetne :) Ale sama już się przekonałam, że nie ma reguły, nawet najpiękniej wyglądający skład może nas rozczarować i odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ja bym chciała taki sposób znaleźć żeby wiedzieć od razu czy coś się sprawdzi czy nie:) I byłabym bogatsza o te wszystkie wyrzucone w niewypały pieniadze:P

      Usuń
  2. Szkoda, że się nie sprawdziły, bo rzeczywiście, zapowiadały się bardzo ciekawie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuhu, jedna wielka LIPA. Chyba nadają się po prostu dla bezproblemowych, pięknych cer, jakie ma Alinka - ani nie pogorszą, ani nie zaszkodzą ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy u Idalii nie czytałam, że lubi to serum... No u mnie masakra, nie chcę do niego wracać, bo skóra poprawiła mi się znacznie po antybiotyku i epiduo i boję się to zepsuć:)

      Usuń
    2. Tak, Idalia pisała o nim pozytywnie :) Nie martw się, moja cera też jest cholernie kapryśna i czasami to co wszyscy chwalą zupełnie mi nie podchodzi.

      Usuń
    3. Tak, dziewczyny, u mnie serum się sprawdziło a pięknej cery nie mam :P
      Wprawdzie na nawilżenie narzekać nie mogę, ale już na zaskórniki i przebarwienia owszem. U mnie zdało egzamin, bo lekko rozjaśniło plamki na skroniach i ogólnie rozpromieniło cerę.

      Co do wody to tak myślałam, że szału nie będzie, dlatego jej nie brałam.

      Stref., gdybyś chciała dać jeszcze szansę NOAlab to z czystym sumieniem polecam Ci algową maskę.

      Usuń
  4. też się skusiłam na to samo serum (ale u mnie jeszcze za wcześnie na recenzję), wzięłam jeszcze olej MONOI, który wcale nie pachniał :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, mam nadzieję, że chociaż serum będzie w porządku. Niby wiadomo, że nie zapach się powinien liczyć, a działanie, ale co jak co - monoi powinno pachnieć :)

      Usuń
  5. Taak.. nie zagłębiając się w szczegóły muszę powiedzieć że parę razy nacięłam się na recenzję tej blogierki.. Jeśli wszystko jest super i takie słodkie to zazwyczaj coś nie gra.. U mnie nie sprawdziły się co najmniej trzy rzeczy, więcej nie mam odwagi próbować..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja tu nie chcę sypać domysłami, może rzeczywiście ma cerę, na której wszystko się sprawdza, albo dostaje/kupuje zawsze trafione produkty. Może i to możliwe:P Ale, tak jak pisałam, na niektóre recenzje biorę poprawkę.

      Usuń
    2. Myślę, że jej blog jest na takim poziomie, że nie ma czasu pisać o tzw. bublach i skupia się na tym co pewnie się u niej sprawdziło a z tego co zauważyłam to sucha skóra nie jest zbyt problematyczna pod względem wysypywania, więc jedynie może być niedokarmiona jeśli chodzi o nawilżenie.

      Usuń
    3. A w ogóle można być "na takim poziomie", że wyklucza to pisanie o niesprawdzających się kosmetykach? Moim zdaniem ranga bloga nie ma tu znaczenia. Może po prostu taką taktykę przyjęła. A produkty mogą się okazać bublami i w innych kwestiach niż powodowanie zaskórników czy słabe nawilżanie. Zresztą, to jej blog, ma prawo pisać o czym chce, a my, czytelnicy, możemy na szczęście sami zdecydować czy coś kupimy czy nie i mieć pretensje później jedynie do siebie, tak jak ja mam :-)

      Usuń
    4. Może źle się wyraziłam, ale na pewno dziewczyna ma w swoim kufrze, szafkach sporo kosmetyków, że nie da rady opisać wszystkiego co posiada lub tak jak powiedziałaś być może taką ma taktykę ;)

      Usuń
  6. Nie miałam i nawet o nich nie słyszałam, ale raczej, w takim wypadku, na nie się nie skuszę ;) Szkoda kasy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony nigdy nie wiadomo, czy akurat u Ciebie by się nie sprawdziły te produkty:)

      Usuń
  7. A ja o tej marce w pierwsze słyszę... No szkoda, ze ni sprawdziły się u Ciebie, skład fajny, wyglądają również tak nienagannie, ale jakoś nie chce mi się eksperymentować z nimi po Twojej recenzji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, opakowania, składy i wygląd przesyłki (papierowa torba z uchwytem, wełna drzewna w środku) były zachęcające, a wyszło jak wyszło...

      Usuń
  8. O kurczę... jednym słowem bubelki... :(

    OdpowiedzUsuń
  9. szkoda, że dosyc drogie specyfiki potrafią tak rozczarować.

    OdpowiedzUsuń

Wszelkie sugestie, opinie pozytywne, negatywne i pytania mile widziane.
Zawsze jednak szanujmy się nawzajem :-)
Dziękuję za komentarz!