25 marca 2013

Rozdanie - start! Zapraszam do udziału:-)




Kochani!

Wreszcie wyszło słońce, czyli jest okazja do uczczenia.
  
Zapraszam Was na wiosenne rozdanie!

Przygotowałam dla Was dwa zestawy składające się z kosmetyków i, jak to ja nazywam, „uroczych pierdółek” :-) 
W związku z tym nagrodzone zostaną w drodze losowania dwie osoby.   

Zacznę oczywiście od rzeczy najważniejszej, czyli nagród:




Zestaw 1:

Suchy szampon Batiste Fresh w wersji podróżnej (50ml) – znany, wygodny w użyciu i lubiany we włosowym towarzystwie :-)



E.l.f. All Over Color Stick w kolorze Golden Peach 3105 – sztyft koloryzujący, uniwersalny do powiek, ust, twarzy, czy czego sobie zażyczycie!



Yankee Candle – wosk Red Velvet, na moje o zapachu ciasteczkowym :-)



Mini lampionik do świeczek, w świeżym, cytrynowym kolorze – czyli urocza pierdółka nr 1.



Zestaw 2:

Maska do włosów Kallos Latte z proteinami mlecznymi (275ml) – odżywia i regeneruje



Lakier do paznokci Mollon w kolorze nude beige 2, z ekstraktem z bambusa – nie dość, że piękny odcień, to i w składzie bambus, krzemionka i proteiny, aby wzmocnić paznokcie i utwardzić płytkę. Ponoć przyspiesza porost. Sama mam na niego chrapkę :-p



Mydełko Alep perfumowane – róża & ylang-ylang, wersja mała, acz ciekawie żłobiona



Drewniany wieszaczek w kształcie serca – urocza pierdółka nr 2 :-p




Wszystkie produkty są nowe, nieużywane.
Wszystkie nagrody oraz wysyłkę funduję wyłącznie ja – autorka bloga.

Zgłaszać można się od 25.03 do 16.04 włącznie.

Rozdanie rozstrzygnięte zostanie przeze mnie w formie losowania, na zasadach przedstawionych poniżej.
Wyniki ogłoszone zostaną w ciągu tygodnia od zakończenia rozdania.
Wygrane osoby (dwie) zostaną powiadomione mailowo, po czym czekam 5 dni na dane i w ciągu 7 dni od ich otrzymania wysyłam nagrody. Jeśli danych nie otrzymam, losuję z pozostałej puli.
Wysyłka tylko na terenie Polski, więc jeśli przebywacie za granicą, a uda Wam się wygrać, to na pewno znajdzie się jakaś Wasza rodzina w Polsce, do której fanty będę mogła wysłać :-)
Jedna osoba=jedno zgłoszenie.


Warunki udziału:

Obowiązkowe – za spełnienie wszystkich łącznie 1los

1.       Bycie publicznym obserwatorem bloga www.strefowo.blogspot.com

   2.       Dodanie u siebie na blogu podlinkowanego banerka informującego o rozdaniu (pierwsze zdjęcie w poście)

3.       Odpowiedź na pytanie: „Gdybyś mogła być przez jeden dzień facetem, to w którego ze znanych mężczyzn chciałabyś się wcielić?” – proszę o imię i nazwisko, chętnie posprawdzam Wasze typy;-) - Nie wpływa to oczywiście na wynik, ale jest obowiązkowe :-)

4.       Podanie swojego maila

5.       Podanie numeru 1 lub 2 w zależności od chęci otrzymania danego zestawu.

Dodatkowe - nieobowiązkowe:

      Poinformowanie w oddzielnej lub po prostu aktualnej (czyli takiej po publikacji tego posta) notce o możliwości wzięcia udziału w rozdaniu i pokazanie w niej banerka wraz z linkiem  +3 losy
        
   Najczęściej komentujące osoby (o ile będą chciały wziąć udział) z poniższej listy dostają dodatkowe 3 losy, a na dzień dzisiejszy są to:



Zdobyć więc można 1, 4 lub 7 losów. Warunki będę sprawdzać, jak formalności, to formalności :-)


Zgłaszamy się w komentarzach wg wzoru:

Obserwuję jako:
Banerek: link
Odpowiedź na pytanie:
E-mail:
Wybieram zestaw: 1 lub 2
Notka/informacja: TAK (link) lub NIE
Jestem na liście komentujących: TAK/NIE


Zgłoszenia podzielę wg wyboru zestawu i… życzę powodzenia wszystkim!


Mam nadzieję, że nagrody Wam się spodobają i każdy znajdzie wśród nich coś dla siebie.
Przyznam, że lubię robić prezenty, frajda jak nic!


Pozdrawiam słonecznie:-)



Do przeczytania,

Stref.

22 marca 2013

Padło na rosyjskie. Jak szał to szał :-)


Moi Drodzy, tudzież moje Drogie!

Takich postów miało z założenia nie być, ale! W końcu uznałam, że sama takie lubię więc czemu by od czasu do czasu nie skrobnąć czegoś u siebie. Jako że słowa "haul" nie znoszę, to będzie po prostu post z zakupami z Kaliny z krótkimi spostrzeżeniami na temat produktów, które już znam.

Otóż uległam (nie po raz pierwszy) blogowemu szaleństwu i dałam się wciągnąć w kolejną skarbonkę :-) Tym razem jednak nie żałuję i mam zamiar zasilać konto tego sklepu dłuższy czas, bo jak się okazało, to dobra inwestycja! Ale co ja piszę, za pewne doskonale już to wiecie i założę się, że większość z Was coś już na sobie wypróbowała albo planuje to zrobić :-)

Jakoś tak się zawsze składało, że jak chciałam coś zamówić, to akurat nie było dostępne. Ostatnio jednak wyczaiłam moment i udało się kupić parę nowych rzeczy. Część ze zdjęć mam z poprzedniego zamówienia, ale pokażę je razem żeby było już zbiorczo:


Do włosów

Nazwy są linkami do opisu w sklepie:

1. Szampon do włosów tłustych - konsystencja tężejącej galaretki, pachnie ładnie, dobrze myje włosy, ale lekko przesusza i mocno plącze - bez odżywki ani rusz! Ograniczenia przetłuszczania nie zauważyłam...

2. Szampon do włosów neutralny - poczeka aż skończę kolegę obok, ale wiążę z nim spore nadzieje.

3., 4. Maska jajeczna i maska drożdżowa - uwielbiam maski do włosów! Oby były tak dobre, jak czytałam w recenzjach.

5. Aktywne serum na porost włosów - bardzo jestem ciekawa efektów, zwłaszcza, że skład bardzo dobry i nie trzeba stosować codziennie, co dla leniuchów jak ja jest wybawieniem.

6. Tonik przeciw wypadaniu włosów - zapach ma przepiękny, aplikator niekoniecznie... Czekam na rezultaty, bo póki co użyłam dopiero 4 razy.


Do twarzy

1. Serum do twarzy przedłużenie młodości (35-50) - kończą mi się powoli próbkowe zapasy i czas na coś w pełnowymiarowej postaci.

2. Aktywne odmłodzenie, krem pod oczy (50+) - mój ukochany Sylveco, o którym będzie niedługo, się kończy i postanowiłam go zdradzić. O ja niewierna! Boję się, że mogę żałować, ale chciałam zaryzykować i w ostateczności komuś opchnę, bo tubka 50ml jak na mazidło pod oczy to jednak dużo...

3. Glinki - anapska, morza martwego, wałdajska, kambryjska - wszystkie świetne.  

Biała - ładnie zmiękcza i pozostawia delikatną i oczyszczona skórę.  
Czarna - świetnie oczyszcza i likwiduje pryszcze.   
Niebieska - oczyszcza, rozjaśnia. 
Zielona - podsusza wypryski. 

Właściwie to wszystkie rozjaśniają, oczyszczają, ujędrniają i schładzają przyjemnie buzię. Co do zmywania, to najgorzej moim zdaniem schodzi czarna i strasznie brudzi przy tym włosy po bokach. Nakładam 2 razy w tygodniu i uwielbiam je za wydajność i działanie. Polecam wszystkim! A po więcej informacji zajrzyjcie na kanał Megi, która również jest wielką fanką tych glinek.

Dla ciekawskich: tak wygląda czarna (morza martwego) po dodaniu wody, czyli już widać, że nieźle może zapaskudzić wszystko dookoła:


4. Odmładzający krem na noc - wypróbuję jak skończę Gerovital Plant, o którym pisałam tutaj



Uff, się nalinkowałam jak nigdy.

Jeśli miałyście któreś z powyższych, to jestem ciekawa opinii! Oczywiście innych babuszek czy sybiraków również :-)



Do przeczytania,

Stref.


19 marca 2013

Krem BeBe kupiony w ciemno, czyli Triple Functions Skin79


Witajcie!


Z racji tego, że nie wyrabiam się w terminach, że na dworze śnieżna ciapa i że ciągle bym coś jadła wspomagając mą pozimową oponkę (którą swoją drogą będzie trzeba zrzucić na letnią), postanowiłam, że odkładam wszystko i będzie recenzja, a co :-P

Kremy BB zawsze budziły moją ciekawość, ale tylko te 'egzotyczne', nie żadne garniery czy inne... Zresztą zawsze to, co mniej dostępne wydaje się ciekawsze :-) No i mam swój pierwszy.

Przyznam, że zaryzykowałam. Swatche, które oglądałam wcześniej różniły się odcieniami i ostatecznie nie wiedziałam czego się spodziewać, ale wiedząc, że jest to jeden z jaśniejszych tego typu kremów, postanowiłam zaryzykować. Krem kupiłam na allegro za 68zł  (40g) - cena z przesyłką.




Mowa o Super + Beblesh Balm Triple Functions.

A co to te triple functions? Ano wysoka ochrona przeciwsłoneczna SPF 50+ (PA+++), rozjaśnianie i działanie przeciwzmarszczkowe. Czyli krem-orkiestra, a te, jak wiadomo, grają różnie...

Skład jest długaśny, nie unikniemy parabenów, ale jest i sporo wyciągów, np. z bluszczu, witamin, olejów, nie brakuje też ceramidów i innych dobrodziejstw. Jak zawsze pozostaje oczywiście wątpliwość działania takich składników, bo im ich więcej, tym niestety mniejsze stężenie, ale wolę smarować się czymś, co w ogóle zawiera jakieś pożyteczne składniki, niż maziać się podkładem, który jedynie daje kolor.



Opakowanie typowe, takie samo jak u popularniejszego brata - różowego Skina. Napisy ścierają się bardzo szybko, ale to w sumie nieważne, bo obawiałam się pompki, ale ta daje radę i nawet sensownie dozuje, a krem jest bardzo wydajny.

Zapach jest przyjemny, delikatny i nienarzucający się. Jeśli miałyście matujący podkład Astora HD, to jest bardzo podobny.

Kolor niestety jest dla mnie ciut za ciemny. Sprawdza się nałożony cienką warstwą - wtedy świetnie stapia się ze skórą i nie widać różnicy. Gorzej, jeśli chcę dołożyć drugą warstwę. Ważne jednak, że kolor zostaje cały czas ten sam, nie utlenia się.



Zdziwiło mnie krycie, naprawdę jest niezłe, a myślałam, że będzie żadne. Wklepuję też punktowo w przebarwienia i daje radę. No i wreszcie mam też coś na cienie pod oczami, co mnie nie podrażnia i w dodatku ma filtr.

Pomarańczowy BB daje świetny, naturalny efekt, nie żaden mat, ale i nie błysk, tylko nazwałabym to subtelną poświatą. Rozsmarowuje się może nie topornie, ale i nie ślizga się, chyba że nakładamy na dobrze nawilżoną skórę. I tu kolejna rzecz - podkreśla suche skórki więc trzeba uważać, żeby nie przesadzić. Znów widzę w tych kwestiach podobieństwo do wspomnianego już Astora (który ogólnie jest przeciętny i strasznie ciemnieje).


Na dłoni nie stapia się ze skórą tak ładnie, jak na skórze twarzy.


Kompletnie nie sprawdza się nakładany na filtr - waży się i zostawia smugi. Co do smug, to warto rozsmarować go na buzi dość szybko i  dokładnie, bo później, szczególnie na bokach twarzy zostają właśnie nieestetyczne smużki.

Niby ten krem powinno się wklepywać - dla mnie to jednak chybiony pomysł i kompletnie się nie sprawdza. O ile wklepanie po rozsmarowaniu w celu wyeliminowania jakichś nierówności jest ok, o tyle wklepywanie, jako zasadnicza aplikacja, nie zdaje u mnie egzaminu.

Mieszałam go nawet z filtrem na dłoni przed nałożeniem, ale były straszne smugi i nic nie chciało się wchłaniać, tak więc efekt maski murowany. Obecnie stosuję jedynie na kremy i sera i efekt jest zadowalający.  Szkoda tylko, że w ten sposób nawet przy tak wysokim filtrze ochrona drastycznie spada...
Niestety nałożony podwójną warstwą zbiera się w zmarszczkach i załamaniu powieki, dlatego też omijam takie miejsca na ile to możliwe.

Żadnych właściwości pielęgnacyjnych nie zauważyłam, czyli rozjaśnienia itp.
Skóra zaczyna się świecić już 1-2h po nałożeniu, jeśli nie przypudruję, a nie lubię tego robić, bo ten ładny efekt naturalnego blasku po nałożeniu jest świetny, choć jak widać, na krótko. Dodam, że mnie nie zapchał, a tego się obawiałam.

Właściwie to nie wiem, czego oczekiwałam od tego kremu. Może łudziłam się, że te wszystkie składniki uzdrowią skórę, ale tak realnie, to chyba po prostu ładnego wyrównania kolorytu, niezapchania i jako takiej ochrony przed promieniowaniem, co też czyni, zatem zakup uważam za udany i czuję się zachęcona do testowania innych koreańskich mazideł!



Możecie coś polecić? Nie tylko z kremów bb oczywiście.


P.S. Szykuję rozdanie, jak wszyscy na wiosnę, to wszyscy, więc bądźcie czujne :-)



Do przeczytania,

Stref.

16 marca 2013

Trzy niekosmetyczne blogi, które polecam


Hej,
Jak tam mija sobota? U mnie za szybko i za zimno :-)


Dziś krótko chciałabym się z Wami podzielić adresami blogów, które nie są kosmetyczne, a na które z chęcią zaglądam. Czytałam już parę podobnych postów i zawsze odkryłam jakieś nowe miejsce. Mam nadzieję, że jeśli nie znacie poniższych propozycji, to któraś z nich okaże się dla Was interesująca!





1. Kulinarnie


Uwielbiam za pyszności, świetne przepisy, apetyczne zdjęcia i pasję autorki.


2. Modowo


Subtelnie i kobieco. Piękna dziewczyna, świetne i nieprzekombinowane stylizacje, no i te zdjęcia!


3. Pomysłowo


Na tego bloga trafiłam niedawno i jestem oczarowana. Szperając w zakładkach i starszych postach znajdziemy różne rozwiązania i masę inspiracji, szczególnie, jeśli ktoś właśnie zastanawia się jak urządzić mieszkanie Autorka prowadzi nawet sklep wnętrzarski.




Wszystkie trzy blogi uwielbiam za klimat, zdjęcia i kreatywność. Dajcie znać, czy znacie :-)



Do przeczytania,

Stref. 

 

10 marca 2013

Los się do mnie uśmiechnął, czyli wylosowana po raz pierwszy :-)




Witajcie,

Jakiś czas temu pofarciło mi się po raz pierwszy w rozdaniu losowanym i to nie byle jakim, bo urodzinowym u xkeylimex. Oprócz nagród, które były wiadome w chwili zgłaszania, Kasia dorzuciła kilka niespodzianek i te także dziś się pojawią. Oczywiście jest to jedynie część paczuchy, a reszta musi poczekać na swoją kolej :-)


Lakiery OPI.



Oj chciałam ja wypróbować, chciałam… I mam: Natural Nail Base Coat, Privacy Please i Top Coat – idealny zestaw na co dzień i subtelny efekt murowany! Z trwałością jest tak, że na lewej ręce, którą oczywiście robię mniej, lakier trzyma się 5 dni, a na prawej 3 dni. Po tym czasie już niestety odłazi, a szkoda, bo myślałam, że jak zastosuję bazę i top (czego normalnie nie robię), to trwałość będzie lepsza niż przy lakierach np. z Golden Rose. Na zdjęciu baza, dwie warstwy koloru i top. Takie naturalne pazurki bardzo lubię :-)




Tonik łagodzący Bandi.



Toniki to akurat takie produkty, których działania nie jestem w stanie ocenić niezależnie od tego, czy stosuję je 5 dni czy 3 miesiące… Nie wiem, czy łagodzi, nie zauważyłam tego, ale odświeża jak każdy tonik i nie zostawia lepiącej warstwy. Moim zdaniem pomyłką jest atomizer. Jeśli chcemy przetrzeć twarz tradycyjnie wacikiem, to trzeba pryskać i pryskać na niego żeby w ogóle jakoś go nasączyć… Tak więc lepiej sprawdza się spryskanie twarzy bezpośrednio i przetarcie wacikiem (ale tu też trzeba sporo, bo inaczej nie ma poślizgu tylko nieprzyjemne tarcie), albo po prostu wklepanie lub pozostawienie do wchłonięcia. W składzie algi i pantenol więc na plus, no i wydajność mega, bo stosuję 2 tyg., a zużycie prawie żadne i chyba tylko w tej kwestii atomizer się sprawdza:-) Tonik nie powoduje żadnych przykrych reakcji na skórze.



Błyszczyk Celia Woman nr 3.



Przyznam się, że ostatni raz użyłam jakiegokolwiek błyszczyka z 9 lat temu. Nadal nie lubię tego mokrego wykończenia i włosów, które lubią się do ust przyklejać. Kolor jest jednak bardzo ładny, daje naturalny efekt na ustach, choć mam wrażenie, że odrobinę je skleja. W każdym razie będę stosować od czasu do czasu, bo na co dzień maltretuję pomadkę z Celii, którą także dostałam i uwielbiam, ale o niej innym razem, bo nie mam na razie zdjęć.




Buziaki :-)



Raz jeszcze dziękuję Kasi za mnóstwo nagród i możliwość wypróbowania, bo wszystkie produkty były dla mnie nowością.



Do przeczytania,

Stref.

04 marca 2013

Tania i poprawna




Witajcie,

Dawno nie było o produkcie do włosów, a że ostatnio mam takich sporo, to nadszedł czas na odżywkę
Po nieudanym, dość drogim zakupie, o jakim pisałam jakiś czas temu (recenzja), przyszła pora na wypróbowanie taniej biedronkowej odżywki Elisse w wersji zielonej, czyli do wszystkich rodzajów włosów, choć z tyłu opakowania wyczytamy, że głównie dla cienkich i przetłuszczających się – czyli dla mnie. Ma też nadawać włosom gładkość i blask oraz powodować, że będą wzmocnione, puszyste i lekkie. A czy tak jest?



Opakowanie jakie jest każdy widzi więc nie napiszę nic więcej poza tym, że wygodne i zatyczka się nie urywa, co czasem lubi mieć miejsce. Nie wiem, czy na zdjęciach coś doczytacie, ale to była wyjątkowo niewdzięczna etykieta do fotografowania i z żadnej strony się nie dało tej białej czcionki ostro ująć moim starym aparatem…



Konsystencja nie jest ani rzadka, ani gęsta, ale bardziej jednak w kierunku rzadkiej :-) To niestety sprawia, że odżywka jest mało wydajna i trzeba jednorazowo dość sporo jej nałożyć. Ale powiem Wam, że i tak się zdziwiłam, że tak długo gościła na mojej półce i pod koniec wręcz zaczęła mi się nudzić, a właściwie jej zapach był już tak drażniący, że nie mogłam wytrzymać. Nie jest wprawdzie nieprzyjemny, ale jak dla mnie za intensywny, jakby lekko kwaskowy? Nie wiem jak to określić, ale po prostu mnie wkurzał.




No i najważniejsza rzecz, czyli działanie. Odżywkę stosowałam zawsze nie dłużej niż na 2-3 min i  nie kładłam jej na skalp. 

Nie obciąża włosów,
Mocno wygładza,
Włosy są błyszczące i miłe w dotyku,
Nie plączą się

Poza tym nic więcej nie zauważyłam, ale sprawdziło się w przypadku moich włosów to, co rzeczywiście chciałam osiągnąć, czyli wygładzenie (a co za tym idzie nieplątanie) i nieobciążanie, bo od odżywki w zasadzie więcej nie wymagam.



Kosztowała 4,99zł za te 250ml – nie majątek i działa nieźle, ale więcej do niej nie wrócę ze względu na zapach. Myślałam, że nie jestem zbyt wrażliwa w tej kwestii, ale jednak :-)

 
Znacie Elisse? A może miałyście inną wersję? Jestem bardzo ciekawa.



Do przeczytania,
Stref.